poniedziałek, 24 lutego 2014

Biżuteria prosto z serca

Jak każda kobieta uwielbiam błyskotki. Stawiam raczej na skromne piękno, niż na ociekające złotem i diamentami świecidełka.
Dziś chciałabym Wam przedstawić kogoś, kto tworzy niesamowite rzeczy. Mowa o pani Kasi, która własnoręcznie wykonuje przepiękną biżuterię. Jedno z jej dzieł mogliście widzieć w moim poprzednim wpisie (ulubieńcy 2014). 
Najlepsze w dziełach tej fantastycznej kobiety jest to, że wszystko jest unikatowe. Nie ma dwóch takich samych zawieszek, nawet jeśli pozornie wyglądają tak samo. 
Kolczyki, zawieszki, obrączki ślubne czy spinki do mankietów. Nie istnieje chyba rzeczy, której pani Kasia by nie zrobiła. Wszystko wykonywanie jest z sercem i niezwykła precyzją. 
Każde, nawet najdziwniejsze zamówienie jest przyjmowane. Chociażby mój dość nietypowy pomysł na spinki do mankietów. 
Jeśli jesteście zainteresowani biżuterią, która jest piękna, starannie wykonana, i co najważniejsze, niedroga, zapraszam Was do zapoznania się ze sklepem internetowym oraz odwiedzeniem sklepu stacjonarnego, który znajduje się w Otwocku pod Warszawą. Wszystkie dane kontaktowe podam Wam na samym dole. A teraz trochę zdjęć.











KATARINA- Katarzyna Byczkowska
05-400 Otwock
ul. Poniatowskiego 13/3
mob. 509 755 666
 


P.S. Post nie jest w żaden sposób sponsorowany. Moim zamiarem jest pokazanie dzieł młodej projektantki biżuterii.

piątek, 21 lutego 2014

Ulubieńcy 2013 roku

Witajcie Kochani!

Dziś obiecani i baaaaaardzo spóźnieni ulubieńcy roku 2013. Miniony rok był dla mnie dość ciężki i nie przywiązywałam za bardzo uwagi do tego co mi się podoba lub nie. Znalazło się jednak kilka kosmetyków (głównie do pielęgnacji), które zawładnęły moim sercem i z pewnością będę ich używać w tym roku.

Muszę jeszcze dodać, że sceneria dziś troszkę inna niż zawsze. Z braku czasu zdjęcia robiłam w samochodzie w drodze do pracy. ;P A teraz bez zbędnego przedłużania zaczynamy!

Na pierwszy rzut pójdą moje ukochane kremy. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć (od lewej): 

-IWOSTIN Sensitia Krem intensywnie nawilżający SPF 20
-Pharmaceris T Sebo-Almond Peel 10% (recenzja)
-Thalgo Delicious Comfort Cream (recenzja)
- La Roche-Posay Effaclar Duo


Recenzje dwóch kremów znajdziecie już na moim blogu, linki powyżej. LRP nie muszę chyba nikomu przedstawiać. U mnie działa świetnie, nic więcej nie muszę dodawać. Natomiast IWOSTIN nie dość, że fajnie nawilża, to ma jeszcze filtr SPF. Krem bardzo delikatny, o nieco wodnistej konsystencji. Świetnie sprawdza się pod makijaż. Używałam go głównie latem, kiedy nie miała większych problemów z cerą.

Dalej na tapetę idą kosmetyki kolorowe. Nie ma ich dużo, ale są to rzeczy dzięki, którym mój makijaż był bardzo szybki i satysfakcjonujący. Po pierwsze podkład Rimmel Wake Me Up i pędzel nr 45 z Sephory. Duet niezastąpiony! Podkład ma wystarczające krycie, a dzięki rozprowadzaniu go pędzlem z Sephory wygląda na twarzy bardzo naturalnie. Dwa następne produkty to również "zestaw". Pędzel z ecotools oraz puder bambusowy z Biochemii Urody. Pędzel doskonale wklepuje puder i dzięki temu produkt długo utrzymuje się na twarzy. 


Ostatnią kosmetyczną rzeczą jest zapach. Jakoś w połowie roku w hebe wpadła mi w ręce ładna i klasyczna buteleczka perfum. Powąchałam i zakochałam się. Zapach dość ciężki, zdecydowanie na wieczór. Utrzymuje się kilka godzin. Byłam bardzo zdziwiona, że tak tanie perfumy mogą być tak dobre. Bo mowa tu o Moon firmy La Rive! Za 75 ml płacimy jedynie ok. 30 zł. Nie może być nic lepszego niż dobry produkt w dobrej cenie! ;)


Na koniec dwie biżuteryjne rzeczy. Zegarek z Allegro, za jakieś 15 zł. Klasyczny, pasuje do każdej stylizacji. Początkowo nie chciał działać, ale mój osobisty fachowiec go naprawił. ;)
Największym ulubieńcem roku jest bransoletka z kocią przywieszką. Kot od początku do końca robiony ręcznie. Pani Kasia, która jest jego twórcą, robi wspaniałe rzeczy. Ale o tym oddzielny post.



Jak sami widzicie ulubieńców nie jest wielu. Są to jednak kosmetyki, i nie tylko, które sprawdzały się fantastycznie w każdej sytuacji.

A Wy? Może mieliście styczność z którymś z moich ulubieńców. Lubicie czy raczej nie? Chętnie poczytam też o Waszych faworytach. 


P.S. W gratisie trupia ja bez makijażu i piękne widoki jakie mam w drodze do pracy. Nie, nie pracuje na wsi tylko w Warszawie. :D



poniedziałek, 17 lutego 2014

Bardzo szybkie zakupy

Czy Wy też tak macie, że idziecie do sklepu po jedną rzeczy a wychodzicie z całą torbą? Hmmm, myślę, że nie jestem osamotniona w tym strasznym procederze.
Paulina z bloga Kosmetyczne widzimisię poprosiła mnie żebym zaszła do hebe i sprawdziła czy jest jest kredka do ust z limitowanej kolekcji essence. Poszłam, sprawdziłam, nie było!
Było za to kilka innych bardzo ciekawych rzeczy. Usprawiedliwiam się promocjami.
Oto moje zdobycze:


W moje ręce wpadł szampon z Garniera, maseczka kolagenowa z ogórkiem z firmy, której nazwy niestaty nie pamiętam. Trafiły się też dwa produkty do paznokcie. Topcoat quick dry oraz lakier w kolorze miss universe. 
Maseczka już wypróbowana i powiem Wam, że jestem nią mile zaskoczona. Reszta czeka na swój debiut.

A Wasze zakupy na szybko? Jakie są?

Mery ;)

poniedziałek, 3 lutego 2014

Thalgo Delicious Comfort Cream

Kochani,

dziś obiecana recenzja. Moja skóra twarzy żyje własnym życiem, zwłaszcza zimą. Bardzo się przesusza, ale tylko w okolicach policzków i nosa. Długo szukałam jakiegoś specyfiku, który pomógłby mi w zwalczeniu uczucia ściągnięcia i masakrycznego, wręcz, przesuszenia. Nie pomagało nic. Ani kremy, ani różnego rodzaju maści czy nawet suplementy diety. Z ratunkiem przyszedł znajomy, który ofiarował mi kilka próbek kremu firmy Thalgo. Delicious Comfort Cream uratował mi skórę.


Zacznijmy od tego, że Thalgo to firma francuska zajmująca się tworzeniem kosmetyków z minerałami morskimi oraz ekstraktami z olejków roślinnych. Trzeba też dodać, że kosmetyki Thalgo nie należą do najtańszych. Za 50 ml kremu musimy zapłacić około 150 zł i kupić go można na stronie internetowej Thalgo (tutaj) lub stacjonarnie w salonach Thalgo SPA. Ja swój pełnowymiarowy produkt dostałam do Świętego Mikołaja, więc moja kieszeń nie ucierpiała. ;)

Przejdźmy teraz do konkretów. Delicious Comfort Cream zawiera masło Shea oraz wyciąg z róży. Jak zapewnia nas producent, krem ma odżywiać, regenerować, chronić i przywracać miękkość skóry. Dużo tego, prawda? Ale mogę się zgodzić z tymi zapewnieniami w 100%!


Krem ma bardzo gęstą konsystencję. Dzięki temu wystarczy już niewielka ilość, aby pokryć całą twarz. Jest niesamowicie wydajny. Używam go od miesiąca, rano i wieczorem, a zużycia prawie nie widać. Produkt bardzo szybko się wchłania, świetnie sprawdza się pod makijaż. Podkład pięknie się na nim rozprowadza i nie roluje się.

Po tygodniu stosowania moja skóra odżyła. Stała się miękka, promienna, a co najważniejsze nawilżona! Na sam koniec mogę jeszcze tylko dodać, że krem pięknie pachnie i jest ukryty w przeuroczym opakowania w kształcie kropli wody, a zakrętka może służyć nam jako lusterko.


Czy polecam? ZDECYDOWANIE!!! Cena w porównaniu do wydajności również nie wydaje się aż tak straszna. Moim zdaniem czasem warto wydać kilka złotych więcej na produkt, który jest tego wart!

Troszkę się rozpisałam, ale mam nadzieję, że wytrwaliście. ;) Mam również pytanie do Was. Czy chcielibyście zobaczyć ulubieńców roku 2013 w moim wykonania? Wiem, że już rozpoczął się drugi miesiąc 2014 roku, ale co tam. ;)

Pozdrawiam Was gorąco i przesyłam buziaki


Mery