niedziela, 7 lipca 2013

Niedzielne lenistwo!

Kochani!!!

Jak Wam mija niedzielne popołudnie? Moje jest baaaaaardzo leniwe. Ze względu na to, że jeszcze tydzień jestem słomianą wdową, nie mam ochoty nigdzie się ruszać. Dlatego jakoś muszę sobie organizować czas w domu. I nie jest tak źle. ;) 
Dziś trochę porządków, leżenia i oglądania filmów.
Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku i również przyjemnie spędzacie niedzielne popołudnie. :)

Mery :)



Pierwsze w tym sezonie!

Kot też jest zadowolony ze słońca. ;)

Jedna z lektur do obrony!

Fiolet-Paese Mini Me 135, Róż-Vipera High Life 817

A na koniec Wizaż i koktajl jagodowo malinowy.  

czwartek, 4 lipca 2013

Ulubione

Dziś chciałabym Wam przedstawić produkty, które sprawdziły się u mnie w maju i czerwcu.
Moja skóra jest dość wrażliwa i jeśli jakiś kosmetyk się sprawdzi, pozostaje w mojej kosmetyczce na dłużej. Na przełomie kilku ostatnich miesięcy pojawiły się nowości, które od razu stały się ulubieńcami.
Pierwszym z nich jest balsam z Palmer's. Moja wersja zawiera witaminę E i jest bezzapachowa. Produkt świetnie nawilża, błyskawicznie się wchłania i zostawia skórę gładką i miękką. A do tego jest bardzo ekonomiczny, wystarczy jedna pompka, aby nawilżyć całe ciało. Czyli w stu procentach spełnia  moje oczekiwania.


Następnym ulubieńcem jest, kultowy już, produkt Liz Earl, czyli Hot Cloth Cleanser. Jest doskonały do codziennego zmywania makijażu i odświeżania skóry. Używam go podczas wieczornej pielęgnacji. Dzięki zawartości eukaliptusa świetnie odpręża skórę po całym dniu. Bardzo dobrze sprawdza się przy cerze mieszanej, którą posiadam. Produkt ma dość gęstą konsystencję jednakże łatwo się rozprowadza. Do kompletu jest dołączona ściereczka muślinowa, której nie ma na zdjęciu za względu na jej dość znaczne zużycie. ;)  


Pharmaceris Sebo - Almond Peel 10% jest kolejną perełką. Na jego temat nie będę się długo rozwodzić, ponieważ mam zamiar poświęcić mu oddzielny post. Produkt złuszczający. Wspomaga gojenie zmian na twarzy oraz wybiela drobne przebarwienia po wygojonych już nieprzyjaciołach.


Najlepsze produkty zostawiłam na sam koniec. ;) Są tanie, dobrze dostępne i świetnie działają. 
Po pierwsze krem do rąk z biedronki. Nawilżający krem z olejem z macadamii. Jest bardzo lekki, świetnie się wchłania i niesamowicie przyjemnie pachnie. Należę do tej grupy osób, która nie przepada za kremowaniem rąk, jednak kondycja mojej skóry zmusiła mnie do używania kremu. Produkt z BeBeauty sprawdza się u mnie doskonale i o dziwo bardzo chętnie po niego sięgam. :)
Ostatnim już odkryciem jest samoopalacz Sun Ozon z Rossmanna. Mój przeznaczony jest do jasnej karnacji. Jestem osobą dość bladą, rzekłabym bladą jak ściana i każdy używany dotychczas samoopalacz robił mi ogromną krzywdę. Wyglądałam fatalnie i robiłam wszystko, aby jak najszybciej pozbyć się pomarańczowych plam z ciała. Jednak produkt Sun Ozon bardzo miło mnie zaskoczył. Po pierwsze nie śmierdzi jak inne kosmetyki tego typu. Po drugie ma lekką konsystencję, która przyjemnie wsmarowuje się w skórę. A po trzecie, i najważniejsze, zostawia na moim ciele piękną opaleniznę. Idealnie zlewa się ze skórą, a powstały kolor nie jest nachalny. Uważam ten samoopalacz za najlepszy, dotychczas, produkt roku.


To już wszyscy moi ulubieńcy. Mam nadzieję, że przypadły Wam do gustu. 
Macie jakieś produkty, które Wam się sprawdziły w ostatnich miesiącach? A może używaliście przedstawione przeze mnie kosmetyki i macie inne zdanie na ich temat?

Pozdrawiam serdecznie

Mery ;)